top of page

Wyprawa do Meksyku

  • Andrzej Zawadzki
  • 1 lis 2024
  • 6 minut(y) czytania

Kilka lat temu na kierunek swojej wyprawy wybrałem Meksyk. Nie ukrywam, że było to wynikiem pewnego rozczarowania piramidami w Egipcie. Te, tak znane powszechnie świadectwa historii sprzed tysięcy lat, jakoś mnie zawiodły. Wtedy usłyszałem, że w Meksyku są też piramidy, i że wyglądają znacznie lepiej.


Faktycznie, piramid w Meksyku jest wiele. Ich stan zachowania jest bardzo różny. Ocenę tego, czy jest to sąd prawdziwy, pozostawiam każdemu, kto widział jedne i drugie, a swój sąd na ten temat wyrażę niedługo, przy okazji pisania relacji z Egiptu właśnie.


Teraz powrót do wspomnień z tamtej podróży i wybór Meksyku akurat teraz podyktowany został po części, nie ukrywam, faktem, że pierwszy raz w dwustuletniej historii kraju prezydentem została kobieta – Claudia Sheinbaum. Jakoś już tak mam, że interesuję się znacznie bardziej krajami, które miałem okazję zobaczyć. Interesuję się gospodarką tych krajów, zawirowaniami politycznymi, ale także osiągnięciami na arenie międzynarodowej.


Naprawdę to będzie o podróży do Mezoameryki, choć Meksyk zajmuje największą część obszaru traktowanego w historii kultury materialnej ludzkości jako całość. Mezoameryka obejmuje obszar - poza Meksykiem - Belize, Gwatemali i Hondurasu. W Hondurasie dotąd nie byłem, Belize jest małe, choć urocze i wypoczynkowo wspaniałe, w Gwatemali zobaczyłem tamtejsze najważniejsze zabytki.


Meksyk, a oficjalnie Meksykańskie Stany Zjednoczone, jest dużym krajem, gdyż zajmuje powierzchnię prawie 2 mln km², co daje mu 14. miejsce w świecie, a z prawie 130 mln mieszkańców jest 11. państwem pod względem liczby ludności.


Pewnie wszyscy wiedzą, nie tylko z geografii, że na północy Meksyk sąsiaduje ze Stanami Zjednoczonymi. Bliskość USA jest dla Meksyku wielką szansą, ale rodzi też olbrzymie problemy po obu stronach granicy. Ta granica jest stale przedmiotem najwyższego zainteresowania władz USA, budowy murów, sporów politycznych, itp. O przemytach narkotyków, nielegalnych emigrantach, kilometrowych tunelach w tym rejonie możemy słyszeć stale w wiadomościach, filmach, książkach. Dla mnie najbardziej przejmujący obraz perypetii związanych z granicą amerykańsko-meksykańską przedstawiono w filmie Babel w reżyserii Alejandro Gonzalez Inarritu. Grająca w tym filmie Adriana Barazza, za rolę meksykańskiej niani pracującej w Stanach, otrzymała wiele wyróżnień, w tym nominację do Oskara.


Autor w Meksyku

Z punktu widzenia mojej opowieści o tym kraju istotne są jeszcze też dwie inne granice: z Gwatemalą i Belize, bo tam znajdują się zabytki będące spuścizną państwa Majów, choć większość z nich znajduje się na terenie państwa Meksyk.


Na terenach Mezoameryki istniało kilka cywilizacji prekolumbijskich, m.in. Olmekowie, Zapotekowie, Majowie, Toltekowie i najbardziej znani – Aztekowie. Ci ostatni stworzyli potężne imperium ze stolicą w Tenochtitlán - miejscu obecnego miasta Meksyk. Państwo Azteków istniało od ok. połowy XIII w. do 1521 r. i obejmowało w szczytowym okresie potęgi znaczną część Mezoameryki.



Badacze twierdzą, że pomiędzy twórczością artystyczną obu Ameryk, sztuką Chin i starożytnego Bliskiego Wschodu zachodzą zaskakujące podobieństwa. Tak na przykład meksykańskie sztuczne pagórki przypominają zigguraty, czyli charakterystyczne dla architektury sakralnej Mezopotamii wieże świątynne z tarasami wznoszącymi się ku górze; rzeźby peruwiańskie (o których była mowa w poprzednim odcinku wspomnień z moich podróży) przypominają z kolei reliefy brązów z epoki Shang w Chinach.


Około 1500 r. p.n.e. na wyżynach Meksyku istniały osady rolnicze, a przed końcem II tysiąclecia p.n.e. tworzyły się już struktury przypominające państwa zorganizowane wokół wielkich ośrodków kultowych lub ceremonialnych, co świadczy o istnieniu zorganizowanego kultu religijnego i rządzącej klasy kapłańskiej.


Pierwsze miasta zaczęto budować później, jednak rozwój ekonomiczny, towarzyszący zwykle procesowi urbanizacji, na tych terenach nie zaistniał. Kapłani posiedli umiejętność liczenia w milionach, odkryli i zrozumieli pojęcie zera, z naukową precyzją potrafili obliczać długość roku słonecznego. Nie powstał jednak ujednolicony system wag i miar ani system monetarny. Ludność, która zakładała rozległe okręgi świątynne i stworzyła jedne z najbardziej imponujących rzeźb, bardzo powoli rozwijała metalurgię i nigdy nie pojęła zasady koła, na której opiera się tak wiele wynalazków technologicznych.


Na terenie dzisiejszego Meksyku już w VII tysiącleciu, obok myślistwa i zbieractwa, zaczęto uprawiać kukurydzę. Roślina ta stała się stopniowo podstawowym pożywieniem zamieszkujących tam ludów. Tak na marginesie, jako rolnik z wykształcenia, nie mogę nie zauważyć, że do Polski na szeroką skalę kukurydza dotarła zupełnie niedawno, głównie za sprawą sukcesów w jej hodowli przystosowujących tę roślinę do naszego klimatu.


Majowie rozwinęli pismo hieroglificzne, którego znaki nazywa się glifami. Po ich odczytaniu możliwe było ustalenie dat. Stąd tak dużo niezwykle ciekawych informacji mamy o tej cywilizacji.


Początkiem kalendarza Majów jest – według naszego kalendarza - data 13 sierpnia 3114 r. p.n.e. Zgodnie z obliczeniami Majów, początek obecnego, czwartego cyklu przypada właśnie na ten dzień, natomiast koniec na 21 grudnia 2012. Data ta oznaczała koniec świata, gdyż świat miał, według Majów, istnieć właśnie przez cztery cykle. Obie daty zapamiętałem dokładnie, bo 13 sierpnia to dzień moich urodzin, a 21 grudnia minął jakiś czas przed wizytą w Mezoameryce i koniec świata nie nastąpił. Choć wielu w to wierzyło. Okazało się później, że była jakaś pomyłka we współczesnych obliczeniach. Teraz, według tych przepowiedni, koniec naszego świata, czyli czwartego cyklu, nastąpi dopiero w 2116 roku. Mamy więc jeszcze trochę czasu i możemy podróżować bez obaw.


Zmierzch cywilizacji Majów rozpoczął się w IX wieku. Wiele miast na południu zostało opuszczonych. Dziś żyje na Jukatanie około dwóch milionów potomków Majów, niektórzy w nowoczesnych społeczeństwach i są z nimi zintegrowani, inni w tradycyjnych wspólnotach.


W Mezoameryce rozwijały się jeszcze inne cywilizacje, na przykład Mistekowie. Lud ten sprawował władzę w południowym, górzystym regionie kraju w pierwszych stuleciach II tysiąclecia naszej ery.


Dziełem Misteków są najwspanialsze zachowane manuskrypty. Mają pergaminowe stronice ze skóry jelenia, pokryte barwnymi malarskimi przedstawieniami i połączone w długą harmonijkę, którą można złożyć na kształt książki, stąd czasem nazywane są kodeksami. Zawierają informacje dotyczące rytuałów przedstawionych zgodnie z tak ważnymi dla ludów Mezoameryki astronomicznym kalendarzem oraz genealogię rodów panujących. Niestety, na miejscu w Meksyku można zobaczyć jedynie papierowe kopie, gdyż oryginały – jak często się dzieje z najcenniejszymi dziełami sztuki – można zobaczyć za granicą, w tym przypadku w British Museum w Londynie.


Jedną z bardziej szokujących wiadomości na temat życia tamtych ludzi jest to, iż wierzono w to, że wprawdzie to bogowie stworzyli ludzi, ale do podtrzymania istnienia ludzkości ci bogowie potrzebują ofiar właśnie z nich. W związku z tym prowadzone wojny miały na celu nie tak zdobycie terytoriów, jak raczej pojmanie jeńców, których składano w ofierze bogom.



Ciekawostka - Majowie znali grę w piłkę. W tym celu wewnątrz świątyń budowano boiska, a unosząca się nad głowami graczy kauczukowa piłka symbolizowała prawdopodobnie słońce. Po zakończeniu rozgrywki składano ofiarę, aby słońce mogło kontynuować swoją codzienną wędrówkę po niebie. Być może gra toczyła się o to, kto będzie ofiarą.


Schodkowe piramidy sięgały wysokości kilkudziesięciu (np.70 w Tikal) metrów. Nie były to jednak świątynie w dzisiejszym ani nawet średniowiecznym rozumieniu, gdyż wszystkie rytuały odbywał się na zewnątrz. Ze szczytu piramidy przemawiali do zgromadzonego ludu kapłani.


Akustyka budowli była i jest niesamowita. W czasie oprowadzania wycieczek przeprowadza się taki oto eksperyment: Dwie osoby wchodzą po schodkach wysoko, pod sam szczyt piramidy i rozmawiają ze sobą normalną siłą głosu. Stojący na dole uczestnicy eksperymentu słyszą doskonale każde wypowiedziane tam wysoko słowo.


Jednym z najbardziej znanych i zachowanych w dobrym stanie ośrodków ceremonialnym Majów jest Chichén Itzá w północnej części Jukatanu. Wśród budowli wyróżnia się tam obserwatorium, opasane dwoma koncentrycznymi pierścieniowymi przejściami o niezwykle wysokich sklepieniach pozornych i z górnym piętrem, na które prowadzą kręte schody. Promienie światła rozchodzące się ze środka górnego piętra były ukierunkowane na tranzytowe punkty słońca i gwiazd oraz na znajdujące się poniżej boiska do rytualnej gry w piłkę, pozwalając na obserwację i korelację zjawisk na niebie z ziemskim ceremoniałem.


Reliefy z Chichén Itzá dokładnie ukazują obrzęd składania ofiar z ludzi i wagę, jaka przywiązywano do tego rytuału. Z każdej strony dziedzińca do gry w piłkę – największego w całej Mezoameryce – widnieją szeregi drużyn, gdzie przywódcę jednej z nich pozbawiano głowy. Reliefy przedstawiają też kroczących w pochodzie wojowników, orły i jaguary pożerające ludzkie serca, uszeregowane w poziomych rzędach czaszki na słupach od frontu platformy, gdzie prawdopodobnie wystawiano głowy ludzi złożonych w ofierze.


Wizyta w Chichén Itzá była jeszcze jednym doświadczeniem na temat tego, co inni wiedzą o Polsce. Otóż miejsce to, jak tysiące na świecie obleganych przez miliony turystów, otoczone jest nieprzebranym morzem straganów i obnośnych sprzedawców oferujących pamiątki. Z parkingu do wykopalisk idzie się kilkaset metrów wzdłuż gęstego szpaleru tubylców. Oni natychmiast rozpoznali kraj, z którego przyjechaliśmy i zaczęli wołać za nami w swoim języku, który zwą meksykańskim, choć jest to odmiana języka hiszpańskiego: Polonia! Polonia! Kiedy upewnili się, że naprawdę jesteśmy Polakami, młodzi ludzie zaczęli dodatkowo wołać: Robert Lewandowski, Bayern Monachium! (był rok 2021) i nie kryli zachwytu grą naszego napastnika. Dla mnie to było trochę zaskakujące: oto zawodnik grający w niemieckim klubie jest jednak jednoznacznie kojarzony z naszym krajem.



Jednak Meksyk to nie tylko liczne ślady historii cywilizacji. To także egzotyczna zieleń, okazy fauny, szczególnie ptaków, których u nas nie zobaczymy żyjących na swobodzie, piękne krajobrazy. Do tego bardzo życzliwi i nienatrętni tubylcy, z czym czasem w turystycznych regionach można się spotkać.


Szczególną popularnością wśród turystów szukających wypoczynku cieszą się plaże Zatoki Meksykańskiej i Oceanu Spokojnego, a więc takie kurorty jak: Puerto Vallarta, Acapulco, Cancún, Cozumel, Ixtapa-Zihuatanejo, Mazatlán czy Cabo San Lucas. Największą część odwiedzających Meksyk stanowią Amerykanie, którzy upodobali sobie ten rejon ze względu na jego bliskość, niskie ceny i kulturową różnorodność. Jednak także coraz więcej Polaków decyduje się na pokonanie kilkunastu godzin w samolocie, by zobaczyć meksykańską egzotykę, a potem poplażować jakiś czas w pełnym słońcu. Z pewnością warto.


bottom of page