Zielony rytuał – czyli spacer jak witamina
- Ela Cissowska
- 1 paź
- 2 minut(y) czytania
Nie dla kondycji. Dla duszy.
Dziś coś, co mamy na wyciągnięcie ręki, a jednak często… o tym zapominamy.
Znasz to uczucie, kiedy wychodzisz z domu trochę niechętnie, ale po dziesięciu minutach czujesz: „Jak dobrze, że poszłam/poszedłem.”?
To jest właśnie magia zwykłego spaceru.
Nie chodzi o krokomierz. Nie chodzi o spalanie kalorii. Chodzi o to, że kontakt z naturą, świeżym powietrzem i ruchem zmienia wszystko.
A po sześćdziesiątce – jeszcze bardziej.

Spacer to nie obowiązek. To prezent dla siebie
- Uspokaja tętno
- Rozluźnia napięcie w ciele
- Odświeża głowę
- Wycisza emocje
- Zwiększa kreatywność
- Poprawia nastrój (naukowo udowodnione!)
I najlepsze? Nie trzeba planować. Nie trzeba się przebierać. Nie trzeba nic udowadniać.
Wystarczy wyjść.
„Nie mam czasu na spacery” – serio?
To nie musi być godzina. Wystarczy 10–15 minut.
Rano – zanim świat się rozpędzi
Po obiedzie – zamiast deseru, który dociąży
Wieczorem – zamiast bezmyślnego scrollowania telefonu
To nie strata czasu. To jego odzyskiwanie. Dla siebie. Dla oddechu. Dla swojej równowagi.
Jak stworzyć z tego rytuał?
1. Stała pora = większa szansa na wyjście
Np. codziennie po śniadaniu albo zawsze przed kolacją. Rytuały lubią ramy.
2. Trasa, którą lubisz
To może być park, osiedlowy skwerek, ścieżka nad rzeką. Nie szukaj egzotyki. Szukaj spokoju i przyjemności.
3. Zamień „muszę” na „chcę”
Zamiast: „powinnam się ruszać” Powiedz: „Idę nakarmić duszę świeżym powietrzem.” Brzmi lepiej, prawda?
Ja codziennie około 10 rano, przed śniadaniem wychodzę na spacer. Celem jest najdalej oddalona kawiarenka, gdzie idę na moje "francuskie śniadanie" czyli kawa i croissant. Posiedzę tam z godzinę, popatrzę na morze i na przechodzących ludzi, sprawdzę w telefonie co tam nowego na świecie i wracam do domu. Tam i z powrotem prawie 5 km. Spróbujcie, dzień wygląda zupełnie inaczej.

Co może pomóc?
- Słuchawki z ulubioną muzyką
- Telefon do robienia zdjęć drzew, które Cię zachwycą
- Notesik, żeby zapisać myśli (bo często na spacerze przychodzą najlepsze, przynajmniej ja tak mam)
Albo… nic. Tylko Ty i oddech.
A jeśli pada? Albo jest zimno?
Dobra kurtka + czapka + parasol = da się.
Czasem warto wyjść „mimo wszystko” – właśnie wtedy spacer smakuje najlepiej. A jeśli naprawdę nie możesz – otwórz okno. Usiądź przy nim z kubkiem herbaty. Patrz, oddychaj. To też zielony rytuał – w wersji domowej.
Spacer to nie wysiłek. To wsparcie
Po 60-tce ciało potrzebuje ruchu, ale nie dla osiągnięć – tylko dla harmonii. A głowa? Głowa potrzebuje wyciszenia. Spacer daje jedno i drugie.
- To czas dla Ciebie.
- To moment na złapanie dystansu.
- To najtańsza (i najskuteczniejsza) forma terapeutycznego resetu.
Ela Cissowska Przejdź do strony głównej



