Rozczarowanie emeryturą – kiedy „wolność” trochę nuży
- Ela Cissowska
- 3 dni temu
- 4 minut(y) czytania
Pamiętasz ten moment, kiedy po przejściu na emeryturę wszystko było nowe, ekscytujące, pachniało wolnością? Wreszcie mogłeś wstać później, wziąć głęboki oddech i cieszyć się czasem tylko dla siebie. Był czas na kino w środku tygodnia, śniadania o dziesiątej, powolne spacery i niekończące się rozmowy przy kawie.

Ale po kilku tygodniach – a czasem po kilku miesiącach – coś zaczyna się zmieniać. Niby wszystko masz. Czas, spokój, wolność. A jednak… jakoś tak pusto. Jakby ten długo wyczekiwany urlop od życia zawodowego przestał smakować. Znasz to uczucie?
Niewypowiedziane rozczarowanie
Nie mówi się o tym głośno. Bo przecież to „powinien być najlepszy czas życia”, prawda? Kto narzeka na wolność? A jednak wiele osób przeżywa właśnie taki moment zawieszenia. Niby nie jest źle. Ale dobrze też nie do końca.

Ela, 67 lat, kiedyś pracowała w urzędzie: „Na początku było cudownie. Odsypiałam lata pracy, jeździłam z koleżankami na wycieczki, w końcu zrobiłam porządek w piwnicy. Ale po jakimś czasie złapałam się na tym, że dni zaczęły się zlewać. Wstawałam rano i nie miałam pojęcia, co ze sobą zrobić. Nie cieszyło mnie już to, co wcześniej.”
To właśnie faza rozczarowania – etap, o którym rzadko się mówi, a który doświadcza wielu. I co ciekawe – wcale nie oznacza, że coś poszło „nie tak”.

Co się właściwie dzieje?
Po pierwszym zachwycie nad wolnością i odpoczynkiem, przychodzi... pustka. Trochę jak po zakończeniu wakacji, które były tak wyczekiwane, że trudno się pogodzić z ich końcem. Z tą różnicą, że emerytura nie kończy się po dwóch tygodniach – trwa. I właśnie to sprawia, że zaczynamy się zastanawiać: „Co dalej?”
Możesz wtedy odczuwać:
znudzenie, mimo wielu dostępnych możliwości,
brak motywacji, nawet do rzeczy, które wcześniej sprawiały radość,
poczucie bezsensu, jakby dni przestały mieć cel,
frustrację, bo „przecież miało być tak pięknie”.
To nie oznacza, że coś z Tobą nie tak. To po prostu normalna część procesu adaptacji do nowego życia. Tak samo jak po wielkiej przeprowadzce przychodzi moment tęsknoty za dawnym mieszkaniem, tak po ekscytacji związanej z emeryturą przychodzi czas refleksji.
Dlaczego ten etap się pojawia?
Bo w pracy – poza obowiązkami – było coś jeszcze. Rytm, struktura, kontakty, poczucie bycia potrzebnym. Nawet jeśli czasem narzekało się na szefa, klientów czy terminy, to jednak miało się jasno określone miejsce w świecie.
Na emeryturze wszystko się zmienia. Nie ma sztywnych ram. Czas się rozciąga. I nagle trzeba samodzielnie stworzyć swój własny plan, sens, rytm.

Marek, były pracownik kolei, powiedział: „W pracy miałem swoje zadania, grafik, odpowiedzialność. Po odejściu... miałem czas. Tyle że nie wiedziałem, co z nim zrobić. Poczułem się jak rozbitek na tratwie – niby wolny, ale bez kierunku.”
Co może pomóc?
Dobra wiadomość? Ten etap mija. Ale można go przejść łagodniej i szybciej, jeśli świadomie się mu przyjrzymy.
1. Nazwij to, co czujesz
To pierwszy krok. Przyznaj sam przed sobą: „Jest mi trochę nijako. Brakuje mi kierunku”. To nie jest wstyd. To normalna część procesu. Właśnie dzięki temu możesz iść dalej.
2. Zastanów się, co Ci kiedyś dawało radość
Nie chodzi o wielkie pasje. Czasem wystarczy przypomnieć sobie rzeczy, które po prostu lubiłeś/aś: majsterkowanie, gotowanie, pisanie wierszy, słuchanie muzyki z winyli, rozmowy z sąsiadką. Spróbuj to odgrzebać z pamięci. To może być pierwszy krok do ponownego „rozsmakowania się” w codzienności.
3. Wprowadź strukturę do dnia
Brak obowiązków nie oznacza braku planu. Nie musisz robić rozkładu godzinowego, ale warto mieć swoje „stałe punkty dnia”: poranny spacer, popołudniowa herbata z książką, wieczorne sudoku. Takie rytuały dają poczucie zakotwiczenia.
4. Znajdź coś, co ma cel
Ludzie potrzebują sensu. Być może jest w Twojej okolicy biblioteka, która szuka wolontariuszy? A może sąsiadka potrzebuje pomocy w ogrodzie? Czasem wystarczy jedno konkretne działanie w tygodniu, które daje poczucie, że się jest potrzebnym.
5. Zacznij coś nowego – małego, ale swojego
Nowa aktywność nie musi być spektakularna. Może to być nauka robienia zdjęć telefonem lub dronem. Albo zapisanie się na zajęcia z ceramiki. Albo cotygodniowe gotowanie nowych przepisów. Cokolwiek, co daje świeżość.
Przykłady z życia
Ania, 64 lata, po przejściu na emeryturę czuła się zagubiona. Zaczęła chodzić na zajęcia z tańca. Nie znała nikogo, czuła się niepewnie. Ale po kilku tygodniach mówiła: „Mam znowu poczucie, że coś się dzieje. Że jestem częścią czegoś.”
Stefan, były nauczyciel historii, z dnia na dzień przestał czuć się potrzebny. Zaczął prowadzić mini-wykłady online dla wnuków znajomych – o średniowieczu, starożytnym Rzymie, historii Polski. Dziś mówi: „Czuję się znowu w swoim żywiole. Nie muszę być w klasie, by czuć, że mam coś do powiedzenia.”
Halina, była księgowa, odkryła... malowanie po numerach. Śmiała się: „Nie wiedziałam, że to takie relaksujące! Nawet moje dzieci zamówiły sobie obrazy – teraz mamy rodzinne wieczory malarskie!”
To nie koniec, to początek
Faza rozczarowania to trochę jak mgła – przychodzi nagle, zaciemnia widok, ale z czasem się rozwiewa. A kiedy przejdziesz przez nią z uważnością i łagodnością, możesz odkryć, że za nią kryje się coś więcej.
Bo właśnie wtedy zaczyna się prawdziwe pytanie: Co teraz naprawdę chcę robić z moim czasem?
I to jest potężna siła. Bo teraz to Ty decydujesz. Bez presji, bez oczekiwań. Możesz wybierać. Próbować. Błądzić. I wracać.
Więc jeśli właśnie czujesz się trochę zagubiony, zmęczony tą „idealną” wolnością – pamiętaj, że to tylko etap. Przejściowy, normalny, ludzki. Nie jesteś sam/a.
Może dziś wieczorem zaparzysz ulubioną herbatę, sięgniesz po starą książkę, zadzwonisz do przyjaciela… albo po prostu pozwolisz sobie nic nie robić, ale świadomie.
A jutro? Może spróbujesz czegoś nowego. Małego. Twojego.
W końcu – to Twoje życie. I masz czas, by nadać mu nowy smak.
Ela Cissowska Przejdź do strony głównej



